Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 


Nowe oblicze rezerwatu „Meteoryt Morasko”

10 listopada 1995r. nastąpiło uroczyste otwarcie zmienionego i odnowionego przez nas szlaku turystycznego oraz zaprojektowanej przez „Salamandrę” ścieżki dydaktycznej w rezerwacie „Meteoryt Morasko”. Stanowiło ono zakończenie pierwszego etapu naszego dużego przedsięwzięcia - ochrony i zagospodarowania edukacyjno-turystycznego tego obiektu.

W wielu miejscach ustawiliśmy znaki informujące o zasadach zachowania się w rezerwacie

W wielu miejscach ustawiliśmy znaki informujące o zasadach zachowania się w rezerwacie
Fot. Andrzej Kepel

Przypomnijmy, że rezerwat „Meteoryt Morasko” utworzony został w roku 1976 w celu ochrony miejsca upadku meteorytu żelaznego oraz fragmentu lasu dębowo-grabowego (tzw. grądu). Mimo licznych walorów przyrodniczych i krajobrazowych tego unikalnego miejsca - mało kto wiedział o jego istnieniu i potrafił tutaj trafić. Jeszcze rok temu w rezerwacie stała tylko jedna, uboga w informacje i prawie nieczytelna tablica, która ostatecznie przewróciła się ze „starości” wiosną 1995r. Z drugiej zaś strony rezerwat narażony był na coraz silniejsze niszczenie przez narastającą, niekontrolowaną turystykę pieszą, rowerową i konną. Nieświadomi unikalności tego miejsca ludzie zadeptywali lub rozjeżdżali stanowiska rzadkich roślin i wyrzucali tu śmieci. Przejeżdżające przez teren rezerwatu do pobliskiego wysypiska odpadów śmieciarki gubiły po drodze swój - nie osłonięty niczym - „bagaż”.

Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra” postanowiło z jednej strony uratować rezerwat przed zagładą, z drugiej zaś, przybliżyć wszystkim zainteresowanym jego walory.

Dzięki pomocy wielu instytucji i osób (ich listę zamieszczamy na końcu artykułu) udało nam się zlikwidować powstałe w rezerwacie szkody, zabezpieczyć go przed ewentualnymi zagrożeniami i przystosować obiekt do zajęć dydaktycznych czy też indywidualnej edukacji przyrodniczej.

Pierwszym krokiem było oznakowanie granic przy pomocy tablic urzędowych i zielonych pasów na drzewach. Przy głównych wejściach do rezerwatu ustawiliśmy, opracowane przez nas, tablice informacyjne, zawierające ogólny opis jego walorów, jak również zasady zachowania się na terenie chronionym.

Dla zwiększenia bezpieczeństwa turystów na drodze przecinającej rezerwat utworzono przejście dla pieszych

Dla zwiększenia bezpieczeństwa turystów na drodze przecinającej rezerwat utworzono przejście dla pieszych
Fot. Andrzej Kepel

Nielegalne ścieżki zagrodziliśmy drewnianymi barierkami. Na stoku znajdującego się na obszarze rezerwatu najwyższego w Wielkopolsce wzniesienia - Góry Moraskiej, zainstalowaliśmy progi antyerozyjne, które chronić będą przebiegające tamtędy szlaki przed rozmywaniem a także przed szkodami powodowanymi przez rowerzystów.

W kilku miejscach postawiliśmy przygotowane przez nas znaki zakazu schodzenia ze szlaku, zrywania roślin czy jeżdżenia na rowerze. Przypominają one zwiedzającym o tym,, jakich zasad należy przestrzegać, aby swoją obecnością nie wyrządzić szkody przyrodzie rezerwatu.

Nielegalne wysypiska śmieci w rezerwacie usunęliśmy podczas czterech kolejnych akcji sprzątania (z okazji Dnia Ziemi 1994 i 1995 oraz Clean Up the World 1994 i 1995) z udziałem łącznie ponad 200 wolontariuszy, którym jeszcze raz serdecznie dziękujemy! Trzeba było także zapobiec dalszemu zaśmiecaniu rezerwatu przez jadące do pobliskiego Wysypiska Odpadów Komunalnych w Suchym Lesie ciężarówki, wiozące niczym nie zakryte śmieci. Za zgodą dyrektora Wysypiska i dzięki jego poparciu, zwróciliśmy się do Prezydenta Poznania z wnioskiem o wydanie rozporządzenia, nakładającego sankcje na kierowców, którzy nie zabezpieczają plandekami pojazdów. Efektem jest pobieranie od kierowców kar, co - naszym zdaniem - znacznie poprawiło nie tylko stan rezerwatu, ale i wszystkich dróg dojazdowych do Wysypiska.

Aby odwiedzający ten unikalny obiekt mogli jak najwięcej dowiedzieć się o jego cennych i ciekawych elementach, opracowaliśmy trzy ścieżki dydaktyczne dotyczące: zbiorowisk leśnych, zbiorników wodnych i geomorfologii. Przy każdym z przystanków dydaktycznych znajdują się tablice, które opisują dokładnie dane miejsce.

Pragnąc umożliwić dotarcie do ciekawych stanowisk, a jednocześnie zabezpieczyć je przed zadeptywaniem, zbudowaliśmy drewniane pomosty. Zmieniliśmy także nieco przebieg szlaku turystycznego, w taki sposób, że obecnie omija on narażone na zniszczenia miejsca. W tej chwili prowadzi przez nie jedynie ścieżka dydaktyczna.

Na terenie rezerwatu ustawiono tablice informujące o ciekawostkach przyrodniczych i krajobrazowych

Na terenie rezerwatu ustawiono tablice informujące o ciekawostkach przyrodniczych i krajobrazowych
Fot. Andrzej Kepel

W celu zwiększenia bezpieczeństwa turystów wywalczyliśmy poprowadzenie przejścia dla pieszych w miejscu, w którym szlak przecina prowadzącą przez rezerwat szosę a także ustawienie ostrzegającego kierowców znaku „uwaga zwierzęta”.

Pomagające nam bardzo przez cały czas Nadleśnictwo Czerwonak przygotowało dla zmotoryzowanych turystów parking, co zapobiec ma wjeżdżaniu samochodów do lasu. Nadleśnictwo zainstalowało również śmietniki.

Aby przybliżyć jak największej liczbie ludzi ideę ochrony rezerwatu, „Salamandra” opublikowała w kilku czasopismach przyrodniczych artykuły na ten temat. Dzięki pomocy dziennikarzy lokalnych mediów powstały audycje i filmy, a informacje o rezerwacie ukazały się także w gazetach. Wydaliśmy również, wsparci finansowo przez Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych w Poznaniu, folder opisujący walory Moraska. Obecnie kończymy opracowanie przewodnika po rezerwacie i jego monografii naukowej.

Zakończenie pierwszego etapu projektu to oczywiście nie koniec działań na terenie rezerwatu. „Salamandra” ma zamiar sprawować stałą opiekę nad Moraskiem, m.in. poprzez utworzenie „grupy przyjaciół rezerwatu”, która prowadziłaby stałą kontrolę zachodzących tam zmian, a w razie grożącego obiektowi niebezpieczeństwa organizowała niezbędne działania ochronne. Planujemy również wystąpić z wnioskiem o poszerzenie rezerwatu, a w celu „odciążenia” go od turystyki rowerowej - przeprowadzić w otulinie rezerwatu ścieżkę rowerową.

Osoby, które chciałyby zrobić coś konkretnego dla przyrody, serdecznie zachęcamy do przyłączenia się do działań związanych z opieką nad rezerwatem!

Ewa Olejnik

Wszystkim zaś wymienionym niżej instytucjom i osobom, które pomogły nam w realizacji tego sporego i naszym zdaniem naprawdę pożytecznego przedsięwzięcia - SKŁADAMY SERDECZNE PODZIĘKOWANIA!

INSTYTUCJE:

  • Fundacja Forda,
  • Fundacja Rozwoju Miasta Poznania,
  • Komitet Badań Naukowych,
  • Leśnictwo Morasko,
  • Nadleśnictwo Czerwonak (członek wspierający „Salamandry”),
  • Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Poznaniu,
  • The Conservation Foundation,
  • The Regional Environmental Center for Central and Eastern Europe, Budapeszt (Earmarked Grants Program),
    UNESCO,
  • Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Poznaniu,
  • Wojewódzki Konserwator Przyrody w Poznaniu,
  • Wysypisko Odpadów Komunalnych w Suchym Lesie,
  • Zarząd Inżynierii Ruchu, Urząd Miejski w Poznaniu

OSOBY:
Janina Burhardt, Piotr Olejniczak, Wiktor Schmidt i wszystkie osoby, które brały udział w badaniach naukowych oraz różnego typu pracach prowadzonych przez nas w rezerwacie.


Między nami jaskiniowcami

Grudniowy świt w Zakopanem. Przy -20o C świeżo spadły śnieg skrzypi pod stopami. O ile przyjemniejszy jest ten dźwięk od chlupotu śnieżno-błotnej papki, charakterystycznego dla dużych miast na nizinach. Wyżowi atmosferycznemu, który w ostatnich dniach 1995 roku objął we władanie południową Polskę, zawdzięczamy wspaniałą widoczność.

W drodze do Jaskini Magurskiej

W drodze do Jaskini Magurskiej
Fot. Andrzej Kepel

Odnosi się wrażenie, że masyw Giewontu wyrasta tuż za następną przecznicą - gdzieś na wysokości Krupówek. W pierwszych promieniach wschodzącego słońca Tatry wyglądają szczególnie surowo i majestatycznie. Podczas gdy wschodnie, ośnieżone stoki i oblodzone skalne ściany lśnią tak czystą bielą, że bez przyciemnianych okularów trudno na nie patrzeć, przeciwległe, ocienione strony wzniesień, lesiste doliny oraz różne szczeliny i zagłębienia spowija niemal czarny mrok. Nie wynaleziono chyba jeszcze kliszy, która mogłaby utrwalić tak silne kontrasty.

Z przyjemnością opuszczamy niezbyt schludne schronisko PTSM. Jeszcze tylko szaleńcza jazda rozsypującym się mikrobusem po lodzie do Kuźnic („Bileciki na Kasprowy?” - „Dziękujemy, nie!”) i już jesteśmy tylko my i góry.

Badania nietoperzy zimujących w jaskiniach tatrzańskich Studencki Klub Ekologiczny prowadzi już czwarty sezon z rzędu. Inwentaryzacją objęto dotąd 24 jaskinie. Jest to oczywiście niewielki procent potencjalnych, tatrzańskich zimowisk tych zwierząt. Aby jednak skontrolować wszystkie znane jaskinie w ciągu jednego sezonu, trzeba by wysłać w Tatry kilkuset specjalnie przeszkolonych i zaopatrzonych w odpowiedni sprzęt biologów. Jest to niemożliwe i niepotrzebne. Na podstawie stałego monitoringu prowadzonego w kilkunastu większych jaskiniach można wnioskować o zmianach zachodzących w całej populacji nietoperzy hibernujących w Tatrach. Nietoperze są zwierzętami długowiecznymi (mogą żyć ponad 20 lat) i bardzo przywiązują się do swoich miejsc zimowania. Dwukrotnie spotkaliśmy mroczki pozłociste, które zostały zaobrączkowane w tych samych jaskiniach podczas zimowania wiele lat wcześniej. Mamy też swoich „starych znajomych” - nietoperze, które co roku spotykamy nie tylko w tej samej jaskini, ale wręcz w tej samej szczelinie.

Dzisiaj celem naszej wyprawy jest jaskinia Magurska. Nie wiemy czy uda nam się do niej dotrzeć. Latem byłby to przyjemny spacerek. Mamy jednak w pamięci naszą poprzednią zimową ekspedycje w to miejsce. Stok poniżej otworu pokryty był tak twardą, lodową skorupą, że nie chcąc ryzykować kilkusetmetrowego, niemal pionowego zjazdu, musieliśmy wycofać się, mimo, że byliśmy już zaledwie ok. 30 metrów poniżej wejścia. Dzisiaj jednak zarówno pogoda jak i warunki śnieżne bardziej nam sprzyjają. Po zejściu ze szlaku (oczywiście dostaliśmy na to zezwolenie od Dyrekcji Tatrzańskiego Parku Narodowego) brniemy w kopnym śniegu. Co jakiś czas ktoś zapada się po pas. Przydałoby się aby „Salamandra” kupiła kilka rakiet śnieżnych. Ale za co? Sponsorzy niezbyt chętnie finansują badania albo zakup sprzętu. Na szczęście śnieg jest „suchy” i gdy stajemy u stóp Kopy Magury nikt nie jest przemoczony. Na mapie od otworu dzieli nas zaledwie 200 metrów. W rzeczywistości czeka nas kilkusetmetrowa wspinaczka. Raki na nogi, czekany w ręce i w drogę!

Jako pierwszy idzie Robert Ratajczyk - kierownik tegorocznego obozu, dzielnie wyrąbując stopnie w zbitym śniegu. Stara się zasłużyć na swoje nowe przezwisko - MacGyver. Mimo silnego mrozu, wkrótce robi się nam gorąco. Wspaniałe widoki wynagradzają nam jednak wysiłek. Przez lornetkę możnaby niemal liczyć drzewa na Babiej Górze. Jedynie buro-siwy smog przykrywający Zakopane i świadomość, że musimy tam wrócić, psują nieco ogólne wrażenie.

W końcu jest! U podnóża skalnej ściany duży, zakratowany otwór prowadzi do wysokiej, oświetlonej światłem dziennym sali. Tu przebieramy się w ciuchy jaskiniowe. Gdy zimą wchodzi się do jaskini - w twarz uderza powiew „gorącego” powietrza. W rzeczywistości temperatura pod ziemią wynosi przez cały rok ok. +5oC. Gdy na dworze jest -20o C, różnicę odczuwa się wyraźnie.

Nie będę opisywał szczegółowo kontroli jaskini. Jest to praca dość żmudna. Trzeba zajrzeć do każdej szczelinki, obejrzeć przez lornetkę każdą ciemniejszą plamkę na wysokim stropie. Zespołowi 8 wprawnych osób sprawdzenie całej Magurskiej, jaskini niezbyt dużej, zajęło ponad sześć godzin. Rezultat - 19 nietoperzy.

Gdy przebieramy się z powrotem w ciuchy „do ludzi”, na dworze jest już od dawna ciemno. Kilka osób zgodnie stwierdza, że dobrze, iż nie widzą nas teraz rodzice. „Wynurani” od stóp do głów w charakterystycznym, brązowo-kremowym, jaskiniowym „błocie”, wyglądamy nieciekawie.

Liczenie nietoperzy w jaskiniach tatrzańskich znacznie różni się od podobnych badań na nizinach. Odwiedzając jeden poznański fort, można w godzinę zobaczyć więcej hibernujących nietoperzy, niż przez dwa tygodnie w Tatrach. Nie raz plonem dnia są 2 - 3 policzone nietoperze. Jaskinia Magurska należy do najliczniej zamieszkałych przez te zwierzęta. Tutaj ważna jest nie tyle ilość, co jakość. Najczęściej spotykane w Tatrach gatunki - nocek wąsatek (Myotis mystacinus), nocek Brandta (Myotis brandti), mroczek pozłocisty (Eptesicus nilssoni) poza górami spotykane są pojedynczo. Spośród 9 gatunków, które zimują w Tatrach najcenniejszy jest mroczek pozłocisty. Nietoperza tego umieszczono w Polskiej Czerwonej Księdze Zwierząt, jako gatunek zagrożony wyginięciem. Tatry są jedynym miejscem w Polsce, gdzie nietoperze te spotyka się regularnie i w większej liczbie. Niestety wyniki naszych inwentaryzacji wskazują na gwałtowny spadek ich liczebności w ostatnich latach. Również w tym sezonie, procent jaki stanowią te mroczki wśród wszystkich policzonych nietoperzy jest znacznie mniejszy niż w roku ubiegłym, co oznacza, że tendencja spadkowa trwa. Rezultaty badań posłużą nam do opracowania konkretnych propozycji działań ochronnych, które przedstawimy Dyrekcji TPN.

Mimo, że słońce zaszło już parę godzin temu, nie wracamy w ciemnościach. Świąteczna iluminacja widocznego jak na dłoni Zakopanego oraz księżyc w pełni w połączeniu z białą pokrywą śniegu sprawiają, że prawie nie musimy używać latarek. Na wszelki jednak wypadek pokonując pierwszy, najbardziej stromy odcinek, wszyscy schodzimy połączeni liną. Nie minęła godzina a już maszerujemy żółtym szlakiem biegnącym dnem Doliny Jaworzynka do Kuźnic. Idziemy w milczeniu - częściowo ze zmęczenia, częściowo aby nie zakłócać wspaniałej ciszy, która na otacza, a po części zatopieni każdy we własnych myślach. Niektórzy marzą o gorącym prysznicu i możliwości „wyciągnięcia się” na pryczy w schronisku. Ktoś stara się wyobrazić sobie zapach grzanego wina z korzeniami, które czeka na dole w Zakopanem. Magda Gmaj i Andrzej Gawlak - nasi specjaliści od szczelin i wąskich przejść myślą już o jaskini, która czeka nas jutro. Czy potwierdzą swoja klasę, prześlizgując się sprawnie przez czekające tam przejścia o wdzięcznych i wiele mówiących nazwach: Zacisk Boski, Zetka i Boa Dusiciel?

Kończy się kolejny pracowity dzień. Pojutrze Sylwester. Jaki będzie nadchodzący Nowy Rok dla przyrody polskiej i naszego Towarzystwa?

Andrzej Kepel


Maleńkie „skorpiony”

Wszyscy chyba wiedzą, jak wyglądają chrząszcze (Coleoptera). Każdy z nas nie raz widział biedronkę, stonkę, jakiegoś żuka, chrabąszcza czy mknącego szybko wśród opadłych liści czarnego, lśniącego biegacza. Wspólną, łatwo zauważalną cechą tych owadów jest obecność twardych pokryw osłaniających skrzydła lotne. Pokrywy te to przekształcona pierwsza para skrzydeł. Charakterystyczne jest także masywne tzw. przedplecze w kształcie płaskiej lub wypukłej tarczy. Mało kto jednak wie, że najliczniejszą w Polsce rodziną chrząszczy są kusakowate (Staphylinidae). Dotychczas na terenie naszego kraju stwierdzono obecność około 1200 gatunków tych owadów (17% krajowej fauny Coleoptera). Na całym świecie zaś żyje ponad 20 000 gatunków tych chrząszczy!

Jeden z ciekawiej ubarwionych chrząszczy z rodzaju Staphylinus

Jeden z ciekawiej ubarwionych chrząszczy z rodzaju Staphylinus
Fot. Andrzej Kepel

W jaki sposób można rozpoznać przedstawiciela omawianej rodziny? Chociaż mogą one osiągać różne rozmiary (od ok. 1 mm do 40 mm), to wszystkie te owady łączy wydłużony, spłaszczony kształt ciała. Szczególnie charakterystyczne są wyraźnie skrócone pokrywy, nakrywające tylko dwa pierwsze segmenty odwłoka. Całe ciało posiada często metaliczny połysk. Pokrywy niektórych gatunków mają barwę czerwoną, brunatną, zielonkawą lub niebieskawą. Kusakowate posiadają silne nogi i bardzo szybko biegają.

Większość Staphylinidae w momencie zagrożenia w charakterystyczny sposób unosi tylną część odwłoka, co upodabnia te malutkie stworzenia do skorpionów! Niektóre z nich (Staphylinus olens) zaatakowane wytryskują nawet drażniącą ciecz. Wszystkie gatunki z rodzaju żarlinek zawierają trującą substancję zwaną paederyną (od łacińskiej nazwy tego rodzaju - Paederus) Jej działanie zbliżone jest do iperytu. Jeśli nieostrożnie zgnieciemy chrząszcza i nasza skóra zostanie podrażniona przez tę substancję, może to spowodować pojawienie się trudno gojących się pęcherzy, które ustąpią dopiero po kilku dniach. Tak jak większość trujących czy jadowitych gatunków - żarlinek posiada rzucające się w oczy, odstraszające ubarwienie, które zdaje się informować - „zostaw mnie w spokoju, bo pożałujesz!”.

Kusak (Quedius breviconis) występuje najczęściej w wilgotnych dziuplach

Kusak (Quedius breviconis) występuje najczęściej w wilgotnych dziuplach
Rys. Andrzej Mazór

Chrząszcze z rodziny kusakowatych niełatwo dostrzec, ponieważ środowiskiem ich życia jest przeważnie ściółka leśna lub rozkładające się szczątki roślinne. Niektóre z nich z kolei chowają się pod korą drzew (np. Nudobius lentus odżywiający się różnymi stadiami rozwojowymi korników), w gniazdach i norach różnych zwierząt lub w mrowiskach. Większość kusakowatych, które przystosowały się do życia w mrowiskach, należy do podrodziny Aleocharinae. Takie przebywające w mrowiskach chrząszcze mogą być przez mrówki bardzo nie lubiane z uwagi na to, iż ich pokarm stanowią wtedy jaja, larwy i poczwarki mrówek. W dodatku bronią się one przed atakami swoich gospodarzy odstraszającymi substancjami, które wydzielają w różnych miejscach odwłoka. Niektóre żyjące w mrowiskach kusakowate obrały inną taktykę. Zamiast substancji odstraszających produkują wydzielinę będącą przysmakiem mrówek i w ten sposób płacą za „wynajem mieszkania”. Takich gości mrówki nie tylko nie zwalczają, ale opiekują się nimi i dokarmiają.

Kusakowate zamieszkują najrozmaitsze środowiska. Spotkać je można prawie wszędzie - od brzegów Bałtyku aż po szczyty Tatr! Jednymi z łatwiejszych do zaobserwowania są w Polsce gatunki z rodzaju Philonthus, czyli nawozak.

Na mokrych brzegach zbiorników wodnych, pod kamieniami, kryją się przedstawiciele rodzaju myśliczek (Stenus) oraz żarlinek (Paederus).

Philonthus discoideus - znajdowany przeważnie jesienią w ogrodach i na polach

Philonthus discoideus - znajdowany przeważnie jesienią w ogrodach i na polach
Rys. Andrzej Mazór

Prawie wszystkie Staphylinidae są drapieżnikami. Odżywiają się larwami owadów, a także innymi małymi bezkręgowcami. Są bardzo pożyteczne, spełniają bowiem w przyrodzie doniosłe znaczenie regulując liczebność wielu bezkręgowców. Wykorzystuje się je w biologicznej metodzie walki z owadami zagrażającymi roślinom hodowanym przez człowieka i owadami roznoszącymi choroby. Podkreśla się ich efektywność jako drapieżników polujących na larwy sprężyków (Elateridae), które są groźnymi szkodnikami roślin hodowlanych. Polują także na larwy i poczwarki niektórych motyli i muchówek oraz pcheł. Istotny jest także udział kusakowatych w zmniejszaniu liczby korników.

Nie wszyscy przedstawiciele rodziny kusakowatych to drapieżniki. Spotkać można również wśród nich owady saprofagiczne (odżywiające się rozkładającymi się szczątkami organicznymi) oraz takie, które przystosowały się do pokarmu roślinnego (np. zjadający pyłek kwiatów Anthobium torquatum).

Zachęcam wszystkich do uważnego obserwowania ściółki w trakcie leśnych spacerów. Może dostrzeżemy wtedy przemykającego szybko, malowniczo połyskującego, groźnie unoszącego odwłok chrząszcza?

Ewa Olejnik


Storczyki - roślinni arystokraci

W naszym kraju rośnie dziko około dwóch tysięcy gatunków roślin, które botanicy zaliczają do blisko dwustu różnych rodzin. Najbardziej chyba niezwykłą grupą wśród nich są storczyki, czyli - mówiąc naukowo - przedstawiciele rodziny storczykowatych (Orchidaceae).

W maju na wilgotnych łąkach możemy napotkać purpurowo kwitnące rośliny z rodzaju storczyk

W maju na wilgotnych łąkach możemy napotkać purpurowo kwitnące rośliny z rodzaju storczyk
Fot. Andrzej Kepel

Łacińska nazwa rodziny kojarzy się ze słowem „orchidee”, którym określa się egzotyczne gatunki z tej rodziny, najczęściej o bardzo okazałych, niezwykle barwnych i pachnących kwiatach. W epoce wielkich odkryć geograficznych i eksploracji tropikalnych lądów, fascynowały ich odkrywców niespotykanym kształtami i barwami. Niektóre z nich mają kwiaty wytwornie eleganckie, inne zaś pysznią się papuzimi barwami i krzykliwymi kolorami. Niektóre oszałamiają silnym odorem, zaś u innych woń kwiatów wygrywa konkurencję z perfumami najdroższych firm kosmetycznych. Istnieją również gatunki o kwiatach niemal całkowicie bezwonnych.

Ze względu na ich niezwykłą urodę, rośliny te przywożone były do Europy, początkowo jako podarunki dla władców i fundatorów wypraw. Po pewnym czasie, gdy na nowo odkrytych kontynentach powstały europejskie kolonie, oprócz cennych kruszców i surowców przywożono stamtąd interesujące gatunki roślin i zwierząt. Egzotyczna przyroda interesowała wielu ludzi, a jednym ze sposobów podziwiania jej tworów było tworzenie kolekcji żywych roślin i zwierząt. Hodowano więc egzotyczne ptaki, ryby i rośliny, wciąż poszukując nowych, nieznanych jeszcze w Europie gatunków i odmian. Organizowano nawet - specjalnie w tym celu - wyprawy poszukiwawcze, których zdobycze sprzedawane były kolekcjonerom.

Bardzo piękne, a przy tym niezwykle trudne w hodowli orchidee, cenione były wówczas niemal na wagę złota. Nie dziwi to, jeśli zważymy, że samo odnalezienie pięknych roślin w ich naturalnym środowisku - na przykład w tropikalnych lasach Ameryki Południowej czy Afryki - wiązało się z wieloma trudami. Ponadto, aby odnaleziona roślina mogła później ozdabiać europejską szklarnię, należało przewieźć ją przez ocean żywą! Z tajemniczych bowiem - dla ludzi owych czasów - przyczyn, nie udawało się rozmnażanie tych roślin z nasion. Nic więc dziwnego, że okazy najrzadziej spotykanych gatunków osiągały w owym czasie zawrotne ceny na giełdach kolekcjonerskich.

Storczyki fascynują nie tylko kolekcjonerów. Również dla botanika stanowią one bardzo interesującą grupę roślin. W toku długotrwałej ewolucji wykształciły bowiem wiele bardzo „wymyślnych” przystosowań, umożliwiających zapylanie kwiatów przez owady.

Kwiaty storczyków mają bardzo różne kształty, zawsze jednak składają się z sześciu płatków, ustawionych w dwóch okółkach, po trzy płatki w każdym.

Schemat kwiatu storczyka

Schemat kwiatu storczyka
1 - warżka
2 - zewnętrzne listki okwiatu
3 - wewnętrzne listki okwiatu
Rys. Magdalena Szczepanik-Janyszek

Jeden z płatków przekształcony jest w tzw. „warżkę”, która u większości gatunków jest bardzo barwna. Często jest wysunięta do przodu w stosunku do całego kwiatu - służy wtedy odwiedzającym kwiat owadom jako miejsce do lądowania. We wnętrzu kwiatu, oprócz słupka, znajdują się tylko dwa pręciki, przy czym często jeden z nich jest bezpłodny. Co charakterystyczne dla storczyków - pręciki zrośnięte są ze słupkiem w tzw. prętosłup. Pyłek sklejony jest na szczycie pręcika w jeden pakiecik, który umieszczony jest tak, aby przykleił się do głowy lub tułowia odwiedzającego kwiat owada. Pakiecik pyłku przenoszony jest przez nieświadomego niczego insekta na następny kwiat, gdzie przykleja się z kolei do znamienia słupka. U tych gatunków, których kwiaty są najbardziej „zaawansowane konstrukcyjnie”, istnieją w ich wnętrzu dodatkowe urządzenia, które dopuszczają do wnętrza kwiatu tylko owady o odpowiednich rozmiarach. Odpowiednich, to znaczy na tyle dużych, aby musiały dotknąć czekającego na nie pakiecika pyłku, a w następnym kwiecie - znamienia słupka.

Owady odwiedzające te precyzyjne pułapki wabione są do ich wnętrza zapachem kwiatów, ich barwą, oraz oczekującym we wnętrzu kwiatu pokarmem - nektarem. Istnieją jednak gatunki storczyków, wabiące owady... innymi owadami. W rzeczywistości przynętą są części kwiatu ukształtowane tak, że do złudzenia przypominają samice niektórych gatunków pszczół, trzmieli czy much. Storczyki zapylane są przez samce tych owadów, które siadają na kwiatach, próbując odbyć akt kopulacji i przedłużyć trwanie własnego gatunku. Jednak dzięki „oszustwu” storczyka, akt ten służy tym razem nie owadom, lecz roślinie.

Subtelne kwiaty kruszczyka szerokolistnego

Subtelne kwiaty kruszczyka szerokolistnego
Fot. Andrzej Kepel

Oprócz dzięsiątków rozwiązań podobnych do opisanych powyżej, storczyki zaskakują również innymi cechami swej biologii. Każdy kwiat produkuje dziesiątki tysięcy nasion, które mają mikroskopijne rozmiary i są bardzo lekkie. Pozwala to na rozsiewanie ich przez wiatr. Małe wymiary możliwe są dzięki temu, że - inaczej niż u większości roślin - nasiona storczyków niemal nie zawierają zapasowych substancji odżywczych. Jak jednak radzi sobie bez nich, tuż po wykiełkowaniu, młoda roślinka? Okazuje się, że wymaga ona do swego rozwoju towarzystwa pewnych gatunków grzybów, które oplatając korzenie siewki, dostarczają jej substancji odżywczych, dopóki nie rozwinie się ona na tyle, aby móc żywić się samodzielnie. To właśnie z tego powodu nie udawały się pierwsze próby hodowania storczyków z nasion. Do dziś zresztą rozmnażanie ich tą drogą jest trudne, a ozdobne orchidee, które spotkać można w kwiaciarniach, rozmnaża się najczęściej tzw. metodą in vitro, bez pośrednictwa nasion.

Storczyki są jedną z najliczniejszych rodzin we florze naszej planety. Liczbę ich gatunków ocenia się bowiem na około 20 000! Występują we wszystkich niemal klimatach i środowiskach, od tropikalnych lasów deszczowych do okołobiegunowej tundry. Najwięcej gatunków, i to tych najbardziej okazałych, spotykamy w tropikach, jednak i w naszym kraju występuje ich wiele. Tuż po wojnie na terenie Polski zanotowano 49 gatunków tych roślin. Niestety, wyniki dzisiejszych badań wskazują na to, że wiele z nich uznać można za wymałe. Ze względu na ich rzadkość, wszystkie polskie storczyki podlegają ochronie. Są wśród nich rośliny o bardzo okazałych kwiatach - jak na przykład obuwik pospolity (Cypripedium calceolus), czy gatunki z rodzaju buławnik (Cephalantera), jednak większość z nich ma kwiaty niewielkie. Wystarczy je jednak obejrzeć z bliska, by okazały się równie piękne, jak ich więksi kuzyni z tropików.

Magdalena Szczepanik-Janyszek
Sławomir Janyszek


Salamandra - zwierzę ogniste

W dawnych czasach uważano, że salamandry są zwierzętami odpornymi na działanie płomieni, a nawet, że potrafią one ugasić ogień. Czasami, z powodu ich jakoby szczególnego upodobania do ognia, uznawane były za symbol artylerii.

Salamandra plamista zimująca w głębi sztolni w Tatrach

Salamandra plamista zimująca w głębi sztolni w Tatrach
Fot. Andrzej Kepel

Trudno wyjaśnić, skąd wziął się taki przesąd. Może z powodu ognistych, żółtych, pomarańczowych lub czerwonych plam na czarnym tułowiu? Może ktoś, kiedyś, wrzucił do ogniska spróchniały pień drzewa, z którego wyłoniła się ukrywająca się tam salamandra i tak zapamiętał to piękne zwierzę „chodzące wśród płomieni”? Jedno jest pewne - przesądy te nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Salamandra plamista (Salamandra salamandra) jest, co prawda, wybitnie lądowym płazem, jednak na dłuższą metę nie wytrzyma bez wilgoci, nie mówiąc już o chodzeniu wśród ognia.

Salamandra jest swego rodzaju wyjątkiem wśród krajowych płazów - dorosłe osobniki wrzucone do wody pływają bardzo słabo i nieudolnie. Jeżeli woda jest głęboka, szybko toną, chociaż obserwowano podobno salamandry, które, podobnie jak traszki, przebywały zanurzone w wodzie i wychylały jedynie co jakiś czas głowy, by zaczerpnąć powietrze. Niestety, także na lądzie salamandry nie należą do szczególnie sprawnych - poruszają się dość niezgrabnie i wolno. Z tego też względu zwierzęta te najaktywniejsze są o zmierzchu i w nocy, kiedy to, pod osłoną ciemności, mogą czuć się bezpiecznie. Dodatkowym zabezpieczeniem przed amatorami salamandrowego mięsa są silnie rozwinięte gruczoły jadowe w skórze oraz tzw. parotydy, charakterystyczne dla płazów zgrubienia z tyłu głowy. Mocno urażona salamandra wydziela z nich silnie toksyczną substancję - salamandrynę. W zetknięciu z błonami śluzowymi potencjalnego konsumenta wywołuje ona ich ostry stan zapalny. Reakcja taka następuje np. w przypadku uderzenia, ukąszenia lub gwałtownego ściśnięcia salamandry. Delikatnie wzięta do ręki jest ona zupełnie niegroźna. Jaskrawe ubarwienie to znak ostrzegawczy dla ewentualnych agresorów - „Nie rusz, bo pożałujesz”.

W ciągu dnia salamandry ukrywają się w najróżniejszych, zasłoniętych przed działaniem słońca miejscach: norach gryzoni, pod kamieniami, w spróchniałych pniach, pod płatami ziemi itp. Mogą także chować się w samodzielnie wygrzebanych norkach. Zdarza się, że podczas ulewnych deszczy salamandry opuszczają kryjówki także w dzień.

Salamandry żyją w górskich lasach liściastych lub mieszanych oraz rzadziej - iglastych. Przebywają najczęściej w miejscach wilgotnych, w pobliżu źródeł i strumieni. Zbiorniki płynącej wody stanowią miejsca rozwoju ich larw. Spotkanie salamandry nie należy do częstych przeżyć. Niekiedy, szczególnie w czasie letnich ulew, wszędzie ich pełno, a kiedy indziej - nawet wytrwale poszukując - nie można żadnej znaleźć.

Salamandry poruszają się dość niezgrabnie i wolno

Salamandry poruszają się dość niezgrabnie i wolno
Fot. Andrzej Kepel

Salamandry odżywiają się najrozmaitszymi, drobnymi zwierzętami lądowymi, na tyle powolnymi, że nie są w stanie im uciec, takimi jak owady, mięczaki, dżdżownice oraz w mniejszych ilościach - wije i skorupiaki lądowe. Dorosłe, są bardzo odporne na długotrwały brak pokarmu. Kilkutygodniowa głodówka nie powoduje u nich wyraźnego osłabienia. Najprawdopodobniej wytrzymać bez jedzenia mogą nawet znacznie dłużej.

Salamandry pojawiają się na wiosnę, od marca do maja. Dokładny termin uzależniony jest od wysokości nad poziomem morza miejsca, w którym żyją. W sen zimowy zapadają na jesieni - od początku października do końca listopada. Zimują wyłącznie na lądzie - w norach, wewnątrz spróchniałych pni, pod kopcami kamieni. Zdarza się, iż w jednej kryjówce gromadzi się na czas zimy nawet kilkaset osobników. Żyjące na wolności salamandry osiągają zwykle wiek 8 - 9 lat. W hodowli mogą przeżyć 15 - 18 lat.

Bardzo ciekawy i nietypowy, jak na przedstawiciela polskich płazów, jest sposób rozmnażania się tych zwierząt. U innych płazów żyjących w Polsce, wszystkie etapy rozmnażania - od godów aż do złożenia jaj - dbywają się w krótkim czasie.. Salamandry, nie dość, że nie „załatwiają” tych obowiązków w ciągu miesiąca czy dwóch, to w ogóle nie składają jaj! U zwierząt tych mamy do czynienia z tzw. jajożyworodnością - jaja, zamiast we wodzie, rozwijają się aż do zupełnego ukształtowania się larw w jajowodach samicy. Dopiero w pełni rozwinięte larwy „rodzone” są przez samicę do wody. Również proces zapłodnienia przebiega poza środowiskiem wodnym. Wiosną, w okresie godowym, połączony z samicą w miłosnym uścisku samiec składa tzw. spermatofor - pakiet zlepionych plemników. Samica podejmuje go wargami kloakalnymi i w ten sposób plemniki dostają się do jej ciała. Znajdują się tam w tzw. zbiorniku nasiennym i mogą być przechowywane nawet do 3 lat. Zapłodnienie jaj następuje w jajowodach samicy. Tam też odbywa się ich rozwój. Po kilku miesiącach, przed urodzeniem, larwy opuszczają osłony jajowe i przez pewien czas przebywają wewnątrz ciała samicy. Już w tym okresie wykazują one znaczną aktywność, mogą się nawet wzajemnie pożerać. Jeżeli jakaś przyczyna przez dłuższy czas uniemożliwia samicy urodzenie larw, mogą one przyjść na świat znacznie rozwinięte, a nawet już jako osobniki przeobrażone. W Polsce larwy rodzą się zwykle po 10 lub nawet 12 miesiącach, a więc wiosną następnego roku. Rodzenie larw odbywa się w wodzie, zwykle nocą. Przychodzi ich na świat kilka do kilkudziesięciu.

Po opuszczeniu organizmu samicy larwy rozpoczynają życie „na własny rachunek” - od początku aktywnie poruszają się i poszukują pokarmu. Podobnie jak larwy traszek żyją one aż do przeobrażenia w wodzie i posiadają zewnętrzne skrzela. Przebywają zwykle przy dnie, w ukryciu i czatują na zdobycz. Ich maskujące ubarwienie sprawia, iż zlewają się z otoczeniem i pozostają niezauważone dla potencjalnej zdobyczy. Kiedy ta podpłynie odpowiednio blisko, nagłym skokiem rzucają się na nią i pożerają. Potrafią zjadać nawet swoje siostry i braci, jednak ich główną bazę pokarmową stanowią drobne organizmy wodne - skorupiaki, owady, mięczaki. Po kilku miesiącach życia w wodzie następuje przeobrażenie - wodne larwy zamieniają się w ukształtowane w pełni, małe lądowe salamanderki. W naszym kraju, w sprzyjających warunkach, metamorfoza odbywa się po kilku miesiącach od urodzenia, pod koniec lata i jesienią. Zdarza się jednak, iż kres rozwoju larw następuje dopiero po roku lub po dwóch latach.

Na koniec warto przypomnieć, iż salamandry są w Polsce prawnie chronione. Tak więc, mimo ich niezwykłego uroku, bez odpowiedniego zezwolenia, nie wolno ich chwytać i hodować. Ponieważ nazwa „salamandra” brzmi bardzo podobnie we wszystkich językach europejskich, zwierzę to „użyczyło” jej naszemu Towarzystwu. Oczywiście, nie bez znaczenia jest także urok i tajemniczość tego płaza, no i... legenda. Miejmy nadzieję, że w ogniu walki o zachowanie naszej przyrody będziemy odporni na płomienie, jak... salamandry.

Salamandra plamista - zwierzę, które użyczyło swej nazwy naszemu Towarzystwu

Salamandra plamista - zwierzę, które użyczyło swej nazwy naszemu Towarzystwu
Fot. Marek Zieliński

Albin Pawłowski

Wybór numeru

Aktualny numer: 1/2024

Aktualny numer