Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 


Władze Poznania nieprzychylne ptakom i nietoperzom?

Rada Miejska Poznania ma w dziedzinie ochrony zwierząt chlubne tradycje. Uchwała władz tego miasta z 1798 r. „o zakazie łapania ptaków śpiewających, a w szczególności słowików” była jednym z pierwszych w świecie przykładów prawnej ochrony dzikiej przyrody na terenie aglomeracji miejskiej.

Kolonia gacków szarych znaleziona na szkolnym strychu

Kolonia gacków szarych znaleziona na szkolnym strychu
Fot. Andrzej Gawlak

Niestety - obecnie stosunek rajców do zwierząt znacząco się zmienił. Według obowiązującego obecnie „Regulaminu utrzymywania czystości i porządku na terenie miasta Poznania”, na właścicielach nieruchomości spoczywa obowiązek „uniemożliwiania ptakom i innym zwierzętom przebywania na strychach, poddaszach i piwnicach poprzez odpowiednie zabezpieczenie okien, otworów, szczelin itp.” Przepis ten tworzono zapewne z myślą o gołębiach oraz bezpańskich kotach, lecz dotyka on także wszystkie inne zwierzęta, znajdujące schronienie w różnego typu budynkach - jak nietoperze oraz różne gatunki ptaków (np. sowy - puszczyki, płomykówki czy sokoły - pustułki).

W związku z tą nietypową próbą „radzenia sobie” z problemem bezpańskich kotów, protesty wystosowały poznańskie organizacje zajmujące się ochroną praw zwierząt. Zwróciły one uwagę na sprzeczność tego postanowienia z obowiązującą ustawą o ochronie zwierząt. Wskazały także, że o wiele skuteczniejsze, a przede wszystkim bardziej humanitarne są metody polegające na aktywnej kontroli zdrowotności oraz liczebności populacji kotów (np. poprzez kastrowanie kocurów).

PTOP „Salamandra” postanowiło przyłączyć się do wniosków o zmianę tego zapisu Regulaminu. Ze względu na profil działalności naszego Towarzystwa, w naszym piśmie skierowanym do Rady Miejskiej Poznania zwróciliśmy przede wszystkim uwagę na sprzeczność tego paragrafu z Założeniami Polityki Ekologicznej Państwa, a także z ustawą o ochronie przyrody, oraz podpisanymi i ratyfikowanymi przez Polskę Konwencjami Międzynarodowymi - w tym przede wszystkim Konwencjami Bońską i Berneńską oraz Porozumieniem o Ochronie Nietoperzy w Europie. Wszystkie wymienione akty prawne nakazują bowiem ochronę siedlisk oraz schronień niektórych dzikożyjących zwierząt, w tym nietoperzy oraz rzadkich gatunków ptaków. Tymczasem omawiany niefortunny zapis Regulaminu utrzymywania czystości i porządku na terenie miasta Poznania sprawia, że stolica Wielkopolski stała się nagle negatywnym przykładem jeśli chodzi o podejście do problemów ochrony przyrody.

Mamy nadzieję, że rajcy miejscy się zreflektują i wkrótce naprawią ten błąd. Po naszej interwencji Przewodniczący Rady Miasta Poznania poinformował nas, że omawiany Regulamin zostanie zmieniony w IV kwartale tego roku, a przy opracowywaniu nowelizacji zostaną uwzględnione uwagi „Salamandry”.

Redakcja


Pomoc dla wybrzeży Bretanii

Logo akcji „Pomoc Polski dla wybrzeży Bretanii”

Logo akcji „Pomoc Polski dla wybrzeży Bretanii”

12 grudnia 1999 r. doszło do groźnej katastrofy. Ok. 70 mil morskich na południe od Brestu - głównego portu francuskiej Bretanii, rozłamał się na dwie części maltański tankowiec Erika, płynący z Francji do Włoch. 26-osobowa załoga opuściła statek w szalupach ratunkowych i wkrótce została bezpiecznie podjęta przez śmigłowce ratunkowe. Niestety - do oceanu wydostała się prawie połowa z 30.000 ton mazutu przewożonego przez tankowiec. Niezwykle silne sztormy, które nawiedziły Francję wkrótce po rozbiciu statku, znacznie opóźniły rozpoczęcie skutecznej akcji ograniczania szkód ekologicznych oraz przyczyniły się do rozproszenia plamy mazutu na rozległy obszar. Klęska objęła ponad 500 km wybrzeży - należących do najbardziej urokliwych i najcenniejszych pod względem przyrodniczym w Europie. Wypadek ten miał znaczenie nie tylko dla wybrzeży francuskich, ale dla całej europejskiej przyrody. Wzdłuż zachodnich granic naszego kontynentu zimują co roku duże ilości ptaków wodnych z wielu rozmaitych gatunków. Na te niezamarzające, bogate w różnorodny pokarm wody oraz równie zasobne wybrzeża o największych na świecie pływach dobowych (sięgających w pobliżu Mont-Saint-Michel ponad 45 km!) ściągają ptaki nie tylko z Europy Zachodniej, ale także z Europy Wschodniej i Środkowej (w tym z Polski), Skandynawii, Grenlandii, Islandii, a nawet dalekiej Syberii. Zagrożone zostały więc nie tylko lokalne (bardzo cenne) ekosystemy morskie, ale także populacje ptaków przebywających tu tylko w okresie zimy.

Urokliwe wybrzeża Bretanii dotknęła klęska ekologiczna

Urokliwe wybrzeża Bretanii dotknęła klęska ekologiczna
Fot. Andrzej Kepel

Wkrótce po katastrofie pracę na wybrzeżu rozpoczęły ekipy ratunkowe, wyłapujące żywe jeszcze ptaki z pozlepianymi olejem piórami. Wysyłano je do odpowiednich ośrodków w Wielkiej Brytanii, Belgii i Holandii, gdzie za pomocą specjalnych detergentów czyszczono ich pióra, leczono i doprowadzano do kondycji umożliwiającej ponowne wypuszczenie na wolność. Wyłapano dziesiątki tysięcy takich ptaków. Niestety, w najlepszym przypadku udaje się w ten sposób uratować zaledwie 2 spośród 3 złapanych osobników. Większość ptaków, które miały styczność z plamą oleju, zginęła jednak, zanim dotarli do nich ratownicy. Zanieczyszczone mazutem pierze traci swoje cechy izolacyjne i nie chroni już zwierząt przed przemakaniem i przemarzaniem (co w przypadku ptaków wodnych, i na dodatek zimą, szybko prowadzi do ich śmierci). Według różnych szacunków, łącznie w wyniku tej katastrofy zginęło 300 - 500 tysięcy ptaków. Liczba innych organizmów, które ucierpiały (np. ssaków morskich), jest jeszcze trudniejsza do oszacowania. Ponieważ do pomocy przy oczyszczeniu wybrzeża z mazutu oraz przy ratowaniu ptaków potrzeba było mnóstwa rąk do pracy, do akcji włączyły się organizacje ekologiczne z wielu krajów, przesyłając grupy swoich wolontariuszy.

Tonący tankowiec Erika

Tonący tankowiec Erika
©Marine nationale

W Polsce już nazajutrz po katastrofie, na stronie internetowej „Salamandry” ukazały się wiadomości o tym wydarzeniu. Serwis staraliśmy się uaktualniać na bieżąco, przeszukując informacje zamieszczane w sieci przez organizatorów akcji ratunkowej oraz agencje prasowe. Z naszego serwisu korzystały także nasze krajowe media (np. „Rzeczypospolita”).

W styczniu 2000 r. Ministerstwo Środowiska zwróciło się do nas z propozycją włączenia się do akcji organizowania wyjazdu grupy ochotników z Polski. Po paru tygodniach na „Salamandrze” spoczął praktycznie cały ciężar koordynowania tego programu. Udało się namówić do współpracy kilka innych organizacji ekologicznych z rożnych regionów kraju oraz znaleźć sponsorów gotowych sfinansować wyjazd pierwszych grup ochotników. Wkrótce w naszym komputerze znalazły się dane około 300 osób z całej Polski, które zadeklarowały gotowość natychmiastowego pojechania na 2 tygodnie do ciężkiej, nieodpłatnej pracy w trudnych warunkach pogodowych, aby pomagać zagrożonej przyrodzie.

Na skutek katastrofy ucierpiały m.in. zimujące licznie u wybrzeży Francji perkozy dwuczube

Na skutek katastrofy ucierpiały m.in. zimujące licznie u wybrzeży Francji perkozy dwuczube
Fot. Andrzej Kepel

Początkowo francuscy organizatorzy akcji ratunkowej bardzo entuzjastycznie odnieśli się do naszej chęci pomocy. Już w lutym byliśmy gotowi wysłać pierwsze grupy ochotników. Wówczas jednak Francuzi nagle jakby stracili zapał. Zaczęliśmy otrzymywać ciągle tę samą wiadomość od różnych instytucji: „Na razie nie jesteśmy jeszcze gotowi - czekajcie”. Dopiero w kwietniu wyjaśniły się powody owej zwłoki. Okazało się, że mazut pochodzący z rozbitego tankowca był produktem odpadowym i miał silne właściwości rakotwórcze. Początkowo władze francuskie ukrywały ten fakt. Gdy wszystko wyszło na jaw, wiele organizacji z różnych krajów, które niczego nie podejrzewając wysłały ochotników, zaczęło sądownie domagać się odszkodowań. Po kilku następnych tygodniach zastanawiania się Francuzi uznali, że rakotwórczość mazutu u ich brzegów jest tak poważnym problemem, że nie są w stanie w sposób absolutnie bezpieczny dla zdrowia wolontariuszy korzystać z ich pomocy. W związku z tym, do usuwania szkód skierowano wyłącznie wyspecjalizowane służby ratownictwa chemicznego, straż pożarną i wojsko. Wszystkie prace z użyciem ochotników - zarówno francuskich, jak i zagranicznych - zostały odwołane. Nie pozostało więc nam nic innego jak oficjalnie zakończyć projekt i przesłać potencjalnym ochotnikom i sponsorom podziękowania za zadeklarowaną gotowość pomocy.

Wyciekający z tankowca mazut spowodował śmierć wielu organizmów

Wyciekający z tankowca mazut spowodował śmierć wielu organizmów
Fot. Ewa Olejnik

„Trochę” nam szkoda, że tyle społecznego zaangażowania tak licznych organizacji i osób nie zostało wykorzystane, jednak z drugiej strony cieszymy się, że zagrożenie dla zdrowia ochotników zostało ujawnione jeszcze przed wysłaniem pierwszej grupy z Polski. Jako organizatorzy nie chcielibyśmy mieć sumienia obciążonego czyjąś tragedią.

Pomimo że przedsięwzięcie nie zakończyło się spodziewanym rezultatem, stało się doskonałą okazją do wypróbowania w praktyce możliwości prowadzenia wspólnych kampanii przez różne organizacje społeczne i Ministerstwo. Próba wypadła nadspodziewanie pomyślnie. Organizacje uczestniczące w przedsięwzięciu wykazały się doskonałym przygotowaniem i wysokimi umiejętnościami organizacyjnymi, doprowadzając w bardzo krótkim czasie do sytuacji, w której strona polska była gotowa wysłać kilka dobrze przygotowanych i wyekwipowanych grup ochotników. Jakkolwiek należy życzyć sobie, aby podobne tragedie nie miały w przyszłości miejsca, jednak doświadczenia wyniesione z tego projektu z pewnością przyczyniły się do budowania skutecznej współpracy pomiędzy wszystkimi polskimi instytucjami zaangażowanymi w ochronę środowiska. Być może poniesiony trud i zdobyte doświadczenia przyniosą owoc w przyszłości, przy okazji innej kampanii na rzecz ratowania przyrody.

Redakcja

Sponsorowanie wyjazdu ochotników do Bretanii zaoferowała firma BP Polska.


Szpitalik dla latających pacjentów

Jak już pisaliśmy w poprzednim numerze Biuletynu, „Salamandra” otworzyła specjalny punkt, w którym udzielamy pomocy znalezionym rannym, chorym lub osłabionym nietoperzom. Od czasu wydania ostatniego numeru Biuletynu, z pomocy tego ośrodka skorzystało 17 nietoperzy z gatunków: mroczek późny (Eptesicus serotinus), nocek rudy (Myotis daubentonii), nocek Natterera (Myotis nattereri), borowiec wielki (Nyctalus noctula) oraz karlik malutki (Pipistrellus pipistrellus).

Młody dzięcioł duży gościł u nas przez dwa tygodnie

Młody dzięcioł duży gościł u nas przez dwa tygodnie
Fot. Andrzej Kepel

W okresie zimowym najczęściej trafiały do nas zwierzęta, które znalazły się w miejscach, gdzie nie miały szans na przetrwanie. Przykładowo - mroczek późny nazwany przez nas imieniem Kali (ze względu na ciemną barwę futerka i pyszczka), zimował sobie spokojnie w szczelinie budynku, pod parapetem, do czasu aż remont pozbawił go tej kryjówki. Dostarczyli go do nas zaskoczeni i przejęci losem zwierzęcia budowlańcy. Z kolei Topik (także mroczek późny) został znaleziony podczas pławienia się w wiadrze z wodą na strychu. Nie wiemy, jak się tam dostał, ale raczej nie była to dobrowolna kąpiel dla przyjemności...

Większość pacjentów naszego szpitalika stanowią mroczki późne

Większość pacjentów naszego szpitalika stanowią mroczki późne
Fot. Andrzej Kepel

Nietoperze, które trafiły do nas zimą, tuczyliśmy larwami mącznika młynarka (Tenebrio molitor). Sądząc po entuzjazmie pacjentów, chrząszcze te są bardzo smakowite. Gdy nietoperze wyhodowały odpowiednie zapasy tłuszczu, odstawialiśmy je w specjalnych skrzynkach do hibernacji w jednym z poznańskich fortów. Wszyscy pacjenci pomyślnie przeszli ten okres, który dla nietoperzy jest ciężką próbą - walką z zimnem i głodem. Na początku kwietnia, gdy nocą w powietrzu zaczęła latać wystarczająca liczba owadów, z radością wypuściliśmy na wolność kilka zdrowych i zdolnych do samodzielnego życia zwierzaków.

Oczywiście z nadejściem ciepłej pory roku nie skończyła się działalność szpitalika. Już wkrótce pojawiły się nowe nietoperze. Kolejny pacjent został odnaleziony w... rurze odprowadzającej wodę z rynny. Prawdopodobnie zsunął się tam poszukując kryjówki, a nie potrafił wydostać się ani górą po gładkich ściankach rury, ani dołem, przez zatkany odpływ. Na szczęście ta samiczka mroczka późnego nie zrobiła sobie krzywdy - była jedynie wygłodzona i spragniona i wkrótce można jej było zwrócić wolność.

Monika to jedna z wolontariuszek pomagających nam przy prowadzeniu szpitalika dla zwierząt

Monika to jedna z wolontariuszek pomagających nam przy prowa- dzeniu szpitalika dla zwierząt
Fot. Andrzej Kepel

Jednym z trudniejszych przypadków była samica borowca wielkiego, o delikatnej, jedwabistej, rudej sierści (nazwana przez nas Kasztanką), której przytrafiło się złamanie ramienia. Niepomyślne zakończenie kuracji oznaczałoby, że zwierzę nie odzyska już nigdy zdolności do lotu (a więc i wolności), tymczasem pacjentka uparcie zdzierała sobie wszelkie opatrunki usztywniające chore ramię. Na szczęście udało nam się wygrać tę walkę i pewnego czerwcowego wieczora Kasztanka samodzielnie odleciała na wolność.

Nie będziemy zanudzać czytelników opisem wszystkich przypadków, choć osoby prowadzące szpitalik mają do każdego bardzo emocjonalny stosunek. Może warto jeszcze wspomnieć o karliku malutkim, który przyjechał do nas przesyłką konduktorską aż spod Słupska (gdzie wkrótce wrócił podtuczony i pozbawiony pasożytów).

Młoda sroka

Młoda sroka
Fot. Andrzej Kepel

Obecnie w szpitaliku przebywa dwóch stałych „rezydentów”: znany czytelnikom poprzedniego Biuletynu Azorek, któremu sroka pogruchotała nadgarstek, oraz Szydełko - nietoperz, który poważnie rozdarł sobie błonę skrzydłową i stracił część palca. Obydwa osobniki należą do gatunku mroczek późny i mają u nas zapewnioną dożywotnią opiekę.

Choć szpitalik tworzyliśmy głównie z myślą o nietoperzach, staramy się nie odmawiać także pomocy innym zwierzętom. Tej wiosny skorzystały z niej także: dzięcioł duży (Dendrocopos major), sroka (Pica pica), srokosz (Larius excubitor) i jerzyk (Apus apus). Jednak jeśli chodzi o ptaki, bardziej skomplikowane przypadki odsyłamy zwykle do poznańskiego ZOO, gdzie także mogą liczyć na fachową pomoc.



Redakcja

Funkcjonowanie „szpitalika” dofinansowywane jest przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz Fundację „Partnerstwo dla Środowiska”. Pomoc weterynaryjną uzyskujemy m.in. od poznańskiego ZOO.


Prawo (nie)doskonałe

Definicja „znacznych rozmiarów” szkody przyrodniczej

Nareszcie wiadomo, co jest przestępstwem przeciwko przyrodzie!

PTOP „Salamandra” wielokrotnie zgłaszało zastrzeżenia dotyczące niejasności w ustawowych zapisach dotyczących karania za przestępstwa przeciwko przyrodzie. Uważaliśmy, że określenie, iż przestępstwem jest czyn, który powoduje szkodę „o znacznych rozmiarach” jest zbyt ogólnikowe i powoduje, że karanie za takie czyny jest praktycznie niemożliwe. Szczegółowe uzasadnienie naszych wątpliwości można znaleźć w Biuletynie 2/1998, w artykule Istotna szkoda przyrodnicza. Do tej pory spotykaliśmy się z kontrargumentem, że sąd w&nsbp;takich przypadkach powołuje biegłych, którzy określają, czy dany czyn spowodował, czy nie spowodował szkody o „znacznych rozmiarach”. Niestety, praktyka wskazuje, że sprawy dotyczące niszczenia przyrody najczęściej nie trafiają do sądów, lecz o tym, że dany czyn nie spowodował istotnej szkody, decydują policjanci lub prokuratorzy, którzy po prostu odmawiają wszczęcia postępowania.

To też miało miejsce w przypadku jednej z interwencji prowadzonych przez PTOP „Salamandra”, a dotyczącej zniszczenia lęgu będącego pod ochroną ptaka. Wnieśliśmy odwołanie od decyzji o odmowie wszczęcia postępowania. I NARESZCIE!!! Otrzymaliśmy oficjalną, sądową interpretację - co jest, a co nie jest „zniszczeniem o znacznych rozmiarach”. Sąd Rejonowy w Turku, w dniu 10 stycznia 2000 r. wydał postanowienie o nieuwzględnieniu naszego odwołania. W uzasadnieniu tej decyzji sędzia Witold M. podaje jasną definicję (pisownia jak w oryginale): „Określone w art. 181 par. 1 kk pojącie prawne „spowodowania zniszczenia w świetle zwierzęcym w znacznych rozmiarach” dotyczy bowiem wyłącznie sytuacji, w której sprawca wywołuje uciążliwość dla całej biosfery lub zakłócenie naturalnej równowagi ekosystemu. Wywołane przez sprawcę „uciążliwości” tego rodzaju nie mogą zatem występować (...) li tylko na skalę lokalną, lecz winny obejmować skutki istotne globalnie godząc w byt biologiczny oreślonych gatunków zwierząc lub specyficznych ekosystemów.” Mamy więc oficjalną - sądową wykładnię prawa (opiera się ona zresztą na jednym z komentarzy do ustawy, jednak komentarze nie mają jakiejkolwiek oficjalnej mocy prawnej). Aby czyn wymierzony przeciwko przyrodzie mógł zostać w Polsce uznany za przestępstwo, musi wywołać GLOBALNĄ katastrofę, mieć znaczenie dla CAŁEJ BIOSFERY, przyczyniać się do wymarcia określonego gatunku lub godzić w istnienie specyficznych ekosystemów. Krótko mówiąc - odpalenie taktycznej głowicy nuklearnej w centrum parku narodowego nie będzie w świetle polskiego prawa przestępstwem, chyba że pechowo wypadnie to akurat na reliktowym stanowisku jakiegoś gatunku endemicznego (co jest bardziej prawdopodobne jedynie w kilku parkach).

Nic więc dziwnego, że podczas spotkania przedstawicieli społecznych organizacji zajmujących się ochroną przyrody z Głównym Konserwatorem Przyrody nikt z obecnych (a na sali było kilkanaście osób z całej Polski, na co dzień zawodowo zajmujących się walką z niszczycielami przyrody) nie potrafił podać jakiegokolwiek przykładu skazania na podstawie nowych przepisów kogokolwiek za przestępstwo przeciwko przyrodzie. Czy oznacza to, że w Polsce od 2 lat nikt nie niszczy przyrody, czy też nasze prawo jest niedoskonałe?

Na razie pozostaje nam próba ścigania niszczycieli przyrody na podstawie kodeksu wykroczeń. Tyle że maksymalna kara, jaką można otrzymać za wykroczenie, często jest wielokrotnie mniejsza od korzyści osiągniętych przez sprawcę w wyniku zabronionego czynu.

Andrzej Kepel


Porozumienie dla Ochrony Nietoperzy

W dniach 1 - 2 kwietnia 2000 r. w Myśliborzu k. Jawora na Pogórzu Kaczawskim miało miejsce robocze spotkanie na temat ochrony nietoperzy w zachodniej Polsce. Wzięli w nim udział przedstawiciele kilku organizacji pozarządowych zajmujących się tą problematyką. Organizatorami imprezy byli: Dolnośląski Zespół Parków Krajobrazowych - Oddział w Legnicy, Fundacja Ekologiczna „Zielona Akcja” oraz Polskie Towarzystwo Przyjaciół Przyrody „pro Natura”. Na spotkaniu omawiano możliwości współpracy m.in. w zakresie prowadzenia zimowych i letnich inwentaryzacji nietoperzy, udostępniania wyników badań, przygotowywania wspólnych programów ochrony tych ssaków oraz szkolenia ruchu amatorskiego.

Maleńkie nietoperze potrzebują skoordynowanych działań ochronnych

Maleńkie nietoperze potrzebują skoordynowa- nych działań ochronnych
Fot. Andrzej Kepel

Najważniejszym efektem spotkania w Myśliborzu było jednak przyjęcie opracowanych przez „Salamandrę” szczegółowych zasad funkcjonowania Porozumienia dla Ochrony Nietoperzy. Trwające od prawie 2 lat wysiłki, mające na celu utworzenie takiego Porozumienia, nareszcie zakończyły się sukcesem. 15 kwietnia 2000 r. zostało ono podpisane przez największe organizacje zajmujące się w Polsce ochroną tej grupy zwierząt: Fundację Ekologiczną „Zielona Akcja”, Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Nietoperzy, Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra” oraz Polskie Towarzystwo Przyjaciół Przyrody „pro Natura”. Lista organizacji i instytucji, które mogą przystąpić do Porozumienia, jest otwarta.

Ochrona kolonii rozrodczych na strychach będzie jednym z pierwszych wspólnych przedsięwzięć w ramach Porozumienia

Ochrona kolonii rozrodczych na strychach będzie jednym z pierwszych wspólnych przedsięwzięć w ramach Porozumienia
Fot. Andrzej Kepel

Główne cele Porozumienia to: skuteczna ochrona kryjówek nietoperzy, ograniczanie czynników zagrażających nietoperzom poza ich kryjówkami oraz kształtowanie pozytywnego stosunku społeczeństwa do nietoperzy. Cele te Porozumienie będzie osiągać w szczególności poprzez wypracowanie i wprowadzenie sprawnego systemu zbierania, opracowywania, przechowywania i udostępniania informacji dotyczących nietoperzy, prowadzenie przez kilka ośrodków lub organizacji skoordynowanych działań ochronnych, badawczych i edukacyjnych oraz optymalizację zdobywania i wykorzystywania funduszy na ochronę nietoperzy (głównie dzięki możliwości uzyskiwania większej ilości środków na duże projekty łączone).

Pierwszymi wspólnymi przedsięwzięciami Porozumienia będą m.in.: wydawanie ogólnopolskiego, profesjonalnego czasopisma o nietoperzach, przeprowadzenie wspólnego programu inwentaryzacji i ochrony stanowisk tych zwierząt oraz wprowadzenie licencji chiropterologicznych (na wzór systemu funkcjonującego już w PTOP „Salamandra”), które uporządkowałyby ruch amatorski i ułatwiły wydawanie zezwoleń na badania nietoperzy. Obecnie trwa także opracowywanie pierwszego wspólnego projektu ochronnego, dotyczącego przede wszystkim zabezpieczania schronień nietoperzy.

Redakcja

Przygotowywanie pierwszego wspólnego przedsięwzięcia ochronnego jest ułatwione dzięki otrzymaniu na ten cel minigrantu z Global Environment Facility Small Grants Programme.

Wybór numeru

Aktualny numer: 1/2024

Aktualny numer