Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 


Intymne życie ważek - część III

Zgodnie z zapowiedzią, którą zakończyłem poprzednią część opowieści o niezwykłych zwyczajach rozrodczych ważek (zobacz: Intymne życie ważek - część II - Biuletyn 1/2000), czas teraz na ujawnienie ważkowej tajemnicy. Tajemnicy, która broniła się przed wścibskimi badaczami przez dziesiątki lat. Dziś to już nikogo nie dziwi, ale 20 lat temu to była zaiste „eureka”. Wróćmy więc do... końca kopulacji.

Samica świtezianki dziewicy (<I>Calopteryx virgo</I>) znosząca jaja w prawie całkowitym zanurzeniu

Samica świtezianki dziewicy (Calopteryx virgo) znosząca jaja w prawie całkowitym zanurzeniu
Fot. Andrzej Kepel

U ważek partnerzy nie wiążą się ze sobą na dłużej. Ich krótkotrwała znajomość ogranicza się jedynie do aktu przekazania życia. Nie opiekują się też ani złożonymi jajami, ani potomstwem. Wydawałoby się więc, że po skończonej kopulacji samiec powinien opuścić partnerkę i zająć się „swoimi sprawami” - odpoczynkiem, oczekiwaniem na następną samicę lub jej poszukiwaniem.

Byłoby to logiczne, gdyż istotą behawioru rozrodczego samców jest przecież przekazanie przez danego osobnika swojego materiału genetycznego jak największej liczbie potomstwa. Samiec więc, zamiast tracić czas na towarzyszenie już zapłodnionej samicy, powinien rozpocząć starania o kolejną partnerkę. Tym bardziej, że konkurencja nie śpi, czas płynie, a życie dojrzałej ważki jest z reguły krótkie.

Część taksonów ważek, np. rodziny: gadziogłówkowate (Gomphidae), szklarnikowate (Cordulegastridae), większość żagnicowatych (Aeshnidae), zdawała się potwierdzać powyższe logiczne myślenie. Poważnych problemów interpretacyjnych nastręczały jednak inne gatunki, szczególnie należące do podrzędu ważek równoskrzydłych (Zygoptera), a spośród ważek różnoskrzydłych (Anisoptera), liczni przedstawiciele rodziny ważkowatych (Libellulidae) i niektóre gatunki żagnicowatych (Aeshnidae). Bowiem u tych gatunków samce nie opuszczają samic po kopulacji, lecz towarzyszą im również w trakcie znoszenia jaj.

Szablaki krwiste czasami znoszą jaja nad suchym, okresowo zalewanym lądem

Szablaki krwiste czasami znoszą jaja nad suchym, okresowo zalewanym lądem
Fot. Andrzej Kepel

U ważek równoskrzydłych oraz niektórych ważkowatych i żagnicowatych samce w ogóle nie puszczają samic. Po krótkim odpoczynku tandem przemieszcza się w miejsce składania jaj. Samica z reguły przysiada na jakiejś roślinie wodnej czy przybrzeżnej (lub martwym jej fragmencie), w którą składa jaja. Samiec natomiast, stale trzymając samicę, przysiada przed nią lub nad nią. U wielu gatunków liczne samce zamiast siadać „stoją” w powietrzu pionowo lub ukośnie, często w bezruchu. Całe ciało opierają wówczas na przydatkach odwłokowych, którymi trzymają samicę. Samice szeregu gatunków ważek równoskrzydłych znoszą jaja pod wodą, w całkowitym zanurzeniu, schodząc tam po pędzie rośliny. Niekiedy samiec posuwa się tak daleko, że podąża tam razem z samicą. Przeważnie jednak nie poświęca się aż tak bardzo. Gdy podczas zanurzania się poziom wody osiągnie określoną część odwłoka, samiec puszcza samicę, odlatuje i przysiada w najbliższej okolicy, na jakimś wystającym z wody kijku, roślinie i... nadal strzeże zanurzonej samicy, odganiając pojawiające się obce samce. Niekiedy samiec po puszczeniu samicy nie siada, lecz utrzymuje się przez dłuższy czas w locie, zawisając nad rejonem zanurzenia samicy. Jeżeli samica ukaże się na powrót na powierzchni wody po niedługim czasie, jej partner znowu ją przechwytuje. Jeżeli jednak pobyt samicy pod wodą trwa długo (20 i więcej minut), zniecierpliwiony samiec opuszcza wreszcie swoją partnerkę.

Strzeżenie samic u wielu gatunków ważkowatych nie ma tak bezpośredniego charakteru, jest jednak również skuteczne. Samiec puszcza samicę po kopulacji, tandem się rozdziela, samica przystępuje do znoszenia jaj. Samiec jednak nadal pilnuje swojej partnerki, latając (właściwsze byłoby określenie: „miotając się”) bezpośrednio nad nią i w najbliższej okolicy. Zazdrośnik gwałtownie atakuje przy tym wszystkie obce obiekty latające podobnych co on rozmiarów, które zbliżą się zanadto. Spryciarz baczy też niejednokrotnie, żeby znosząca jaja samica nie opuściła jego terytorium. U lecichy (Orthetrum brunneum), gdy samica znosząc jaja osiąga granice terytorium partnera, ten często ponownie ją przechwytuje. Ściąga ją następnie na początek swojego odcinka rowu lub rzeczki. Puszczona tam samica znowu zaczyna znosić jaja przesuwając się wzdłuż terytorium samca.

Badacze biologii ważek już od dawna głowili się nad sensem towarzyszenia samicy po kopulacji. W roku 1962, we wspaniałej książce poświęconej biologii tych owadów, najwybitniejszy ich znawca - profesor Philip Corbet pisał, że pozostawanie samców z samicami lub w ich pobliżu podyktowane jest dbałością, aby składanie jaj przebiegało bez przeszkód ze strony innych samców. Zważywszy jak wielu jest zwykle w okolicy chętnych do pochwycenia wolnej samicy, takie tłumaczenie mogło wydawać się słuszne. W jego myśl, samiec strzegąc samicy zapobiega przechwyceniu jej przez inne samce i przerwaniu znoszenia jaj. Tłumaczenie to, choć w części właściwe, nie dotykało jednak istoty sprawy. Nie odpowiadało bowiem ciągle na pytanie: dlaczego tak się dzieje.

Usuwanie spermy samca z torebki kopulacyjnej samicy przez narządy kopulacyjne kolejnego samca

Usuwanie spermy samca z torebki kopulacyjnej samicy przez narządy kopulacyjne kolejnego samca
(za: Joedicke 1997)

Sensacyjne rozwiązanie przyniosła praca J. K. Waage, opublikowana w 1979 roku. Okazało się, że samiec pilnuje nie tyle samej samicy, ile... swojej spermy. Aby to zrozumieć, musimy teraz zagłębić się w ciało samicy. W trakcie kopulacji nie dochodzi od razu do zapłodnienia. Sperma składana jest wtedy w specjalnych częściach układu rozrodczego samicy, szczególnie w tzw. torebce kopulacyjnej. Dopiero, gdy samica przystępuje do znoszenia jaj i kolejne jaja przesuwają się ku otworowi rozrodczemu, są zapładniane. Wszystko więc zależy od tego, czyja sperma znajduje się podczas znoszenia jaj w torebce kopulacyjnej. Okazało się, że samce w trakcie kopulacji usuwają wpierw spermę poprzednika z torebki kopulacyjnej samicy, a następnie zastępują ją swoją. Służą do tego wyspecjalizowane części narządów kopulacyjnych samca. Dziś wiemy, że nie jest to jedyny sposób radzenia sobie ze spermą rywala - poprzednika. U niektórych gatunków sperma poprzednika nie jest usuwana z układu rozrodczego samicy, a jedynie przesuwana w obrębie torebki kopulacyjnej w jej najbardziej odległy kąt. W wyniku tego nie będzie już brała udziału w zapłodnieniu, gdyż tylko sperma drugiego samca, znajdująca się w przy ujściu torebki, ma tę możliwość. Jeszcze inaczej rozwiązały ten problem niektóre gatunki kopulujące gwałtownie, bardzo krótko, u których brak czasu na takie długotrwałe zabiegi. Sperma poprzednika jest tu po prostu wypłukiwana jak prysznicem, ustępując miejsca nasieniu następcy. Opisane wyżej zjawisko określane jest mianem konkurencji spermy.

Wyobraźmy więc sobie teraz, jakie następstwa miałoby pozostawienie wolnej samicy po kopulacji. Przy dużym zagęszczeniu agresywnych samców, które zwykle występuje w miejscach rozrodu, zostałaby ona prawdopodobnie natychmiast pochwycona przez innego samca i doszłoby do kolejnej kopulacji. Ta zaś zaczęłaby się od usunięcia lub odizolowania spermy poprzednika.

Pozostaje jeszcze pytanie, dlaczego u niektórych gatunków ważek konkurencja spermy nie występuje i jak one radzą sobie z natrętnymi samcami. Trudno jest przy dzisiejszym stanie wiedzy dać przekonujące i jednoznaczne odpowiedzi. Zauważono jednakże, że wiele gatunków szklarkowatych (Corduliidae) broni się przed presją agresywnych samców znosząc jaja wtedy, gdy brak samców nad wodą: przy zachmurzonym niebie, o świcie, o zmierzchu, a nawet w całkowitych ciemnościach. Z kolei u samic wielu żagnicowatych czy gadziogłówkowatych, sperma występuje w innej niż u pozostałych gatunków postaci. Plemniki są tu otoczone masą białkową, z której wydostają się dopiero po przynajmniej 48 godzinach. Gdyby występowała tu także konkurencja spermy, samica musiałaby być strzeżona przynajmniej dwie doby, żeby materiał genetyczny samca był zabezpieczony. Problemy te są jednak ciągle dalekie od rozwiązania i wiele zagadnień czeka jeszcze na swoich odkrywców; może na Ciebie, drogi Czytelniku.


Różne sposoby znoszenia jaj przez ważki
(za: Askew 1988)

Różnorodność metod znoszenia jaj jest u ważek tak ogromna, że opisanie jej zajęłoby obszerny rozdział w książce. Ograniczę się więc jedynie do głównych znanych sposobów i miejsc znoszenia. Dobrze wykształcone pokładełko, znajdujące się pod końcowymi segmentami odwłoka, umożliwia samicom ważek równoskrzydłych składanie jaj w tkanki żywych roślin i ich martwe szczątki.

W skrajnej postaci aparat służący do tego celu jest tak silnie zbudowany, że umożliwia złożenie jaj nawet w gałązki olch czy wierzb zwisające nad wodą. Z krajowych gatunków postępuje tak pałątka zielona (Lestes viridis). Jej tandemy znoszące jaja można bez trudu wypatrzeć późnym latem i wczesną jesienią nad najróżniejszymi zbiornikami wodnymi.

Przykłady zniesień jaj ważek w łodygach roślin

Przykłady zniesień jaj ważek w łodygach roślin
(za: Robert 1959)


Gdy oglądamy przekrój łodygi, w którą zniesiono jaja, zauważamy, że są one umieszczone pojedynczo, jakby w kieszonkach. Przy tym ich rozkład wzdłuż łodygi czy na spodniej stronie pływającego na wodzie liścia jest często bardzo regularny odznacza się równymi odstępami i charakterystycznym ułożeniem, np. w okręgu. Jako że jaja są wciskane w tkanki roślinne, mają kształty wydłużone.

Samice szeregu gatunków, np. świtezianek (Calopteryx) czy nimfy (Enallagma cyathigerum), w celu zniesienia jaj schodzą pod powierzchnię wody. Odpowiedni zapas tlenu zapewnia pęcherz powietrza zamknięty pomiędzy złożonymi skrzydłami i rozciągający się także wokół tułowia osobnika. Pozwala on na pozostanie pod wodą przez kilkanaście do kilkudziesięciu minut, niekiedy nawet ponad godzinę. Samice z reguły nie schodzą zbyt głęboko, choć niekiedy nawet ponad 0,5 m.

Znoszenie jaj w tkanki roślinne zabezpiecza jaja przed wyschnięciem i przemrożeniem. Stąd tak często sposób ten występuje u gatunków ważek zasiedlających zbiorniki, w których poziom wody może okresowo opadać lub które nawet wysychają całkowicie. W krajowej faunie celują w takiej strategii przedstawiciele rodzaju pałątka (Lestes).

Nieco inaczej radzą sobie z problemem zbiorników okresowych niektórzy przedstawiciele ważek różnoskrzydłych, np. błękitnooka żagnica Aeshna affinis. Jej samice posługując się pokładełkiem, składają jaja latem w wilgotną ziemię. Odbywa się to w miejscach, gdzie ustąpiła woda, ale które jesienią i zimą zostaną nią ponownie zalane. Pokładełko pozwala żagnicy wielkiej (Aeshna grandis) wciskać jaja w szpary kory i drewna leżących w wodzie pni i gałęzi. Z kolei bardzo długi wyrostek, znajdujący się przy końcu odwłoka szklarnika (Cordulegaster), pomaga w składaniu jaj w powierzchniową warstwę miękkich osadów dennych w płytkiej wodzie. Samica w locie wygina w dół długi odwłok i seriami jakby nakłuwa osady denne, znosząc jaja.

Tandem pałątki zielonej w trakcie znoszenia jaj w gałązkę drzewa

Tandem pałątki zielonej w trakcie znoszenia jaj w gałązkę drzewa
Fot. Andrzej Kepel

Jednakże u ważek różnoskrzydłych w bardzo licznych przypadkach jaja składane są w sposób swobodny. Samice uderzają końcem odwłoka o wodę, która spłukuje jaja wysuwające się z otworu rozrodczego. U niektórych gatunków same ruchy odwłoka wystarczają do wyrzucenia jaj - jak bomb - do wody, bez jej dotykania, przeważnie z małej wysokości. Rekordzistką jest tu środkowoamerykańska ważka z rodzaju Phyllogomphoides, której samica zrzuca jaja z wysokości ponad jednego metra. Jaja szablaka krwistego (Sympetrum sanguineum) zrzucane są nieraz nad lądem, w miejscach suchych, ale okresowo zalewanych wodą. Muszą być więc doskonale przystosowane do przetrwania w suchym środowisku, zanim pokryje je woda.

Swobodnie składane jaja są bardziej okrągłe i niekiedy zaopatrzone w szybko pęczniejące, galaretowate otoczki. Działają one w wodzie po trosze jak spadochron i ułatwiają także przyczepienie się jaj do najbliższych mijanych przedmiotów. Przeniela (Epitheca bimaculata) od razu produkuje duże ilości jaj uwięzionych w galaretowatych, pęczniejących sznurach, które zawiesza na roślinach pod powierzchnią wody. Jeden z tropikalnych gatunków wytwarza specjalną pianę jako osłonę dla jaj składanych (w locie!) po spodniej stronie liścia zwisającego nad wodą.

Trzeba tu podkreślić, że ważki tropików i subtropików nie mają często łatwego zadania przy znoszeniu jaj. W lesie tropikalnym, choć panuje wszędobylska wilgoć, brakuje jednak często większych zbiorników wodnych. Niektóre gatunki z Australii, Nowej Kaledonii czy Hawajów znoszą więc jaja w ściółkę, która jest stale bardzo wilgotna. Tam rozwijają się jedyne w swoim rodzaju lądowe larwy ważek. Inne gatunki osiągnęły doprawdy perfekcję w wykorzystywaniu najmniejszych zbiorniczków z wodą, np. w dziuplach drzew. Szereg gatunków w pogoni za wodą przeniosło całe swoje życie wysoko w korony drzew - tropikalnych olbrzymów. Tu jaja składane są w tkanki epifitów (czyli roślin rosnących na innych roślinach, ale nie pasożytujących na nich), w tym przypadku bromelii rosnących na konarach drzew. Rośliny te formują charakterystyczne kielichy, w których pomiędzy nasadami liści gromadzi się woda. W niej właśnie rozwijają się larwy. Są i takie ważki, które uwielbiają huczące wodospady. Tuż przy nich, w zasięgu chmur rozpylonej wody, utrzymuje się na skałach cienka warstwa korzonków, mszywiołów i wody. Tam samica umieszcza jaja i tam rozwijają się pierwsze stadia larwalne.

Każdy rok przynosi nowe sensacyjne odkrycia zarówno miejsc znoszenia jaj przez ważki, jak i niezwykłych zachowań rozrodczych. Pomysłowość tych owadów wydaje się wręcz niewyczerpana. Nawet w stosunkowo dobrze zbadanej Europie ciągle jeszcze biologia rozrodu ważek kryje wiele tajemnic. Chciałbym Cię zachęcić, drogi Czytelniku, do czynnego odkrywania świata ważek. Nie poprzestawaj na przeczytaniu artykułów. Zupełnie inaczej bowiem odbieramy ten świat czytając o nim, a zupełnie inaczej widząc go na własne oczy. Jesteśmy wówczas nieledwie uczestnikami tych pasjonujących zdarzeń. Wybierz się więc w teren, zaopatrz w lornetkę (nieraz się przydaje do obserwacji ważek), uzbrój w odrobinę cierpliwości, a zobaczysz sceny jak z najlepszego filmu sensacyjnego. Niech przewodnikiem będzie Ci wówczas ta garść informacji, którą przekazałem, a gdyby Ci to nie wystarczało, skontaktuj się ze mną. Powodzenia!

Rafał Bernard
Zakład Zoologii Ogólnej
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu


Inwentaryzacje nietoperzy

W przeciągu minionego półrocza prowadziliśmy jak zwykle zimowe i letnie inwentaryzacje nietoperzy na terenie Wielkopolski, Ziemi Lubuskiej i Pomorza.

Karlik malutki jest rzeczywiście niewielki

Karlik malutki jest rzeczywiście niewielki
Fot. Andrzej Kepel

Pokonując zadymki, gołoledzie i roztopy, odwiedziliśmy mnóstwo zimowych kryjówek tych ssaków. Najczęściej były to zwyczajne, przydomowe piwnice. Właściciele takich małych hibernakuli nie zawsze zdawali sobie sprawę z tego, jaki skarb (przedstawiciele zagrożonych wyginięciem ssaków) kryje się na ich posesji. Hibernującego nietoperza, o ile nie wisi wprost na gładkiej ścianie, dość trudno zauważyć. Jest to całkowicie niekłopotliwy lokator, który zachowuje się spokojniej niż mysz pod miotłą, a ponieważ zimą nic nie je, więc także nie pozostawia odchodów. Dlatego trzeba było bardzo dokładnie przeszukiwać każdą szczelinę w piwnicy, aby policzyć wszystkich delikwentów. Zazwyczaj w tego typu obiektach znajdowaliśmy maksymalnie 3 - 6 osobników, a stwierdzenie nawet pojedynczego zwierzęcia uważaliśmy za sukces. Największą radość sprawiła nam mała, niepozorna piwnica, znajdująca się kilka metrów od drogi szybkiego ruchu, w której naliczyliśmy 19 nietoperzy z trzech gatunków! Ogromnym zaskoczeniem było także zlokalizowanie nieznanego nam wcześniej, dawnego obiektu wojskowego, składającego się z kilkuset bunkrów ukrytych w lesie! Na pewno wrócimy tam także w przyszłym sezonie zimowym. Oczywiście najwięcej nietoperzy mieliśmy jak zwykle okazję obserwować w dawnych fortyfikacjach (nawet do prawie 1000 osobników w pojedynczym obiekcie).

Nocki Natterera często zimują w małych szczelinach między cegłami

Nocki Natterera często zimują w małych szczelinach między cegłami
Fot. Andrzej Kepel

Lato również jest bardzo pracowitym okresem dla salamandrowych chiropterologów. Zwierzęta te spotykamy wówczas przede wszystkim na strychach, wieżach kościołów oraz w szczelinach budynków, np. pod eternitem, albo w ścianach zbudowanych z pustaków. Właściciele budynków niejednokrotnie potrzebowali naszej pomocy, np. w oddzieleniu części strychu zajmowanej przez nietoperze, albo przy przeprowadzeniu remontu w taki sposób, aby nie zaszkodzić samicom wychowującym młode. Wiele osób trzeba było także przekonywać do tych sympatycznych i pożytecznych dla człowieka, a przy tym zagrożonych zwierząt. Oprócz jedno- do kilkudniowych wyjazdów inwentaryzacyjnych, PTOP „Salamandra” (w tym także Koła w Gdańsku i Łodzi) zorganizowało tego lata 6 specjalnych obozów, z udziałem większej liczby ochotników. Miały one miejsce głównie na terenach różnych parków krajobrazowych. Ich uczestnicy nie tylko brali udział w dziennych poszukiwaniach schronień nietoperzy, ale prowadzili także obserwacje nocne z wykorzystaniem detektorów ultrasonicznych (wykrywających wydawane przez nietoperze ultradźwięki) oraz odłowy w specjalne, delikatne sieci chiropterologiczne.

Odłowy nietoperzy w specjalne, delikatne sieci

Odłowy nietoperzy w specjalne, delikatne sieci
Fot. Andrzej Kepel

Letnie i zimowe badania nietoperzy są niezbędnym elementem działalności ochronnej. Nie można prowadzić szerokiej akcji ratowania tych zwierząt bez stałego monitoringu jej efektów i kontroli stanu populacji poszczególnych gatunków. Nasza wiedza o tych tajemniczych stworzeniach jest jeszcze bardzo skromna i ciągle trzeba ją uzupełniać - przede wszystkim dla dobra samych nietoperzy.






Redakcja

Inwentaryzacje nietoperzy dofinansowały Wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Poznaniu i Zielonej Górze. Organizacja obozów została wsparta przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, Zespoły Parków Krajobrazowych Województwa Lubuskiego oraz Pojezierza Iławskiego i Wzgórz Dylewskich, a także Parlament Studentów Uniwersytetu Gdańskiego.


Konkursy wiedzy przyrodniczej

W roku szkolnym 1999/2000 zainteresowanie organizowanymi przez „Salamandrę” Konkursami znowu wyraźnie wzrosło. W obu Konkursach łącznie wzięło udział blisko 400 szkół! Cieszy nas to bardzo, ponieważ świadczy o tym, że coraz więcej młodych ludzi pasjonuje się przyrodą.

Uczestnicy rozgrywek półfinałowych konkursu dla szkół średnich rozpoznawali ptaki na podstawie przezroczy, głosów oraz opisu charakterystycznych cech

Uczestnicy rozgrywek półfinałowych konkursu dla szkół średnich rozpoznawali ptaki na podstawie przezroczy, głosów oraz opisu charakterystycznych cech
Fot. Andrzej Kepel


7 grudnia 1999 r. odbył się etap szkolny Wojewódzkiego Konkursu Przyrodniczego dla Uczniów Szkół Podstawowych i Gimnazjów. Tegoroczna edycja przebiegała pod hasłem „Drzewa i krzewy Polski”. Do etapu wojewódzkiego zakwalifikowano ponad 200 osób. Miał on miejsce 19 lutego 2000 r. w Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 4 w Poznaniu. Jak zwykle uczniowie wykazali się wiedzą, której nie powstydziłby się niejeden student biologii. Ostatecznie, w wyniku rozgrywek konkursowych, najlepszym młodym „dendrologiem” województwa wielkopolskiego okazał się Dawid Wałęsiak ze Szkoły Podstawowej nr 52 w Poznaniu. Drugie miejsce zajęła uczennica tej samej szkoły - Agnieszka Cieślak. Na trzecim miejscu znalazł się Zbigniew Buszewski - jeden z najmłodszych uczestników konkursu, uczeń VI klasy Szkoły Podstawowej w Rakoniewicach.

15 kwietnia 2000 r. odbył się w Świebodzinie „finał finałów” konkursu „Drzewa i krzewy Polski”. Wzięło w nim udział 22 laureatów Konkursu organizowanego przez „Salamandrę” oraz tyle samo zwycięzców podobnego Konkursu prowadzonego przez Lubuski Klub Przyrodników. Pierwsze miejsce w wielkim „finale finałów” zajął Kryspin Andrzejewski z Gimnazjum nr 1 w Słubicach, drugie - Tomasz Michalak z Gimnazjum w Babiaku, trzecie - Jowita Winiaszewska ze Szkoły Podstawowej w Nojewie, czwarte - Dawid Wałęsiak z SP nr 52 w Poznaniu, piąte - Agnieszka Langner z SP 2 we Wrześni. Po emocjonujących rozgrywkach konkursowych uczniowie wzięli udział w wycieczce do Łagowskiego Parku Krajobrazowego. Kolejna edycja konkursu dla szkół podstawowych i gimnazjów zatytułowana będzie „Parki Narodowe w Polsce”.

Laureaci Konkursu „Drzewa i krzewy Polski” wraz ze swoimi nauczycielami. Od lewej: Wirginia Sieradzan, Zbigniew Buszewski, Dawid Wałęsiak, Czesław Wasielewski oraz Agnieszka Cieślak.

Laureaci Konkursu „Drzewa i krzewy Polski” wraz ze swoimi nauczycielami. Od lewej: Wirginia Sieradzan, Zbigniew Buszewski, Dawid Wałęsiak, Czesław Wasielewski oraz Agnieszka Cieślak.
Fot. Andrzej Kepel


18 marca, w godzinach południowych, odbył się w Liceum Ogólnokształcącym nr 8 w Poznaniu finał Wojewódzkiego Konkursu Przyrodniczego dla Uczniów Szkół Średnich pt. „Ptaki Polski”. Uczestniczyło w nim ponad stu uczniów szkół średnich z całego województwa wielkopolskiego. Pierwszą nagrodę zdobył Michał Białek z Prywatnego Liceum Ogólnokształcącego w Pobiedziskach. Na drugim miejscu znalazł się Krzysztof Kamiński z Zespołu Szkół nr 1 w Lesznie. Laureatem trzeciej nagrody został Łukasz Galimski z Liceum Ogólnokształcącego w Złotowie. Najlepsi młodzi ornitolodzy Wielkopolski musieli m.in. rozpoznawać gatunki ptaków na podstawie głosów, przezroczy, rysunków, a także pozostawionych przez ptaki śladów. Również podczas tej imprezy uczniowie wykazali się zdumiewającym poziomem wiedzy, świadczącym o silnych zainteresowaniach przyrodniczych. W roku szkolnym 2000/2001 Konkurs przebiegać będzie pod hasłem „Owady Polski”.

Redakcja

Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra” bardzo dziękuje dyrekcji i nauczycielom Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 4 w Poznaniu oraz Liceum Ogólnokształcącego nr 8 w Poznaniu za pomoc w zorganizowaniu imprez finałowych. Organizację Konkursów wsparły ponadto: Ministerstwo Edukacji Narodowej, Ministerstwo Środowiska, Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Poznaniu oraz Wydawnictwo „Multico”.


Zimą w Tatrach

W jaskini Kalackiej

W jaskini Kalackiej
Fot. Andrzej Kepel

W lutym 2000 r. przeprowadziliśmy ósmy już spis nietoperzy hibernujących w wybranych jaskiniach tatrzańskich. Odwiedziliśmy tym razem jaskinię Raptawicką, Obłazkową, Mylną, Kalacką, Goryczkową, Szczelinę Chochołowską oraz Sztolnię w Dol. Białego.

W porównaniu z poprzednimi latami, liczebność nietoperzy w skontrolowanych jaskiniach była wysoka; łącznie naliczyliśmy 125 osobników z 6 gatunków. Największym zaskoczeniem tegorocznego wyjazdu było odnalezienie mroczka późnego (Eptesicus serotinus) w jaskini Kalackiej. Mroczek ten jest gatunkiem stosunkowo licznym na niżu Polski, często spotykanym w pobliżu siedzib ludzkich, ale tylko wyjątkowo notowanym w jaskiniach. Nasza tegoroczna obserwacja była jego pierwszym zimowym stwierdzeniem w Tatrach. W ten sposób liczba gatunków nietoperzy notowanych w jaskiniach tatrzańskich wzrosła do 13, z tego 4 zostały odkryte w ramach badań prowadzonych przez „Salamandrę”. Co ciekawe - w parę dni po nas badacze nietoperzy z Krakowa znaleźli innego mroczka późnego w jaskini Dziura, a następnie potwierdzili naszą obserwację z Kalackiej.

Redakcja






















„Salamandra” w Łodzi

Wejście do schronu kolejowego - największego zimowiska nietoperzy w województwie łódzkim

Wejście do schronu kolejowego - największego zimowiska nietoperzy w województwie łódzkim
Fot. Piotr Wypych

W Łodzi powstało kolejne Koło PTOP „Salamandra”. Jeśli nie liczyć szkolnych kół, jest to nasz trzeci (po Gdańsku i Szczecinie) zamiejscowy oddział. Podobnie jak w przypadku 2 pierwszych, jego członkowie deklarują przede wszystkim chęć prowadzenia działań na rzecz ochrony nietoperzy. Pierwszym, realizowanym obecnie przez to Koło przedsięwzięciem jest próba uratowania największego w tym regionie zimowiska nietoperzy (ponad 300 osobników z 8 gatunków) w starym schronie na terenie Spalskiego Parku Krajobrazowego. Sprawa jest trudna, gdyż Lasy Państwowe - właściciel obiektu - chcą na nim koniecznie zarobić, w związku z czym wynajęły go prywatnej firmie na cele magazynowe. O postępach sprawy będziemy informować w kolejnych Biuletynach.

Uczestnicy tegorocznego obozu chiropterologicznego w Parku Krajobrazowym Wzniesień Łódzkich

Uczestnicy tegorocznego obozu chiroptero- logicznego w Parku Krajobrazowym Wzniesień Łódzkich
Fot. Michał Stopczyński

Łódzkie Koło „Salamandry” współorganizowało także w tym roku (wraz z Dyrekcją Parków Krajobrazowych Województwa Łódzkiego i Studenckim Kołem Naukowym Biologów Uniwersytetu Łódzkiego) obóz chiropterologiczny na terenie Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich. Wzięło w nim udział 31 miłośników nietoperzy. Podczas nocnych badań udało się potwierdzić obecność na terenie Parku 13 gatunków nietoperzy, w tym bardzo rzadkiego borowiaczka (Nyctalus leisleri). Więcej na temat występujących tam nietoperzy można przeczytać w artykule: Nietoperze Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich. Członków i sympatyków „Salamandry” z okolicy Łodzi zapraszamy do współpracy.

Redakcja











Wybór numeru

Aktualny numer: 1/2024

Aktualny numer